Patriotyczna gra miejska - "Pełni wdzięczności za dar NIEPODLEGŁOŚCI 6.0"


Wyrusz z nami w niezwykłą podróż w czasie!

Mańka wraz z Jankiem stanęła przed babcinymi drzwiami. Nim dotknęła dzwonka, przed jej nosem pojawiła się uśmiechnięta, pomarszczona twarz.

— Wchodźcie, kochani! Macie wyczucie czasu!

— Babciu, co robisz? — zapytał Janek, widząc w salonie całe mnóstwo zdjęć i rozłożonych albumów. Z łatwością rozpoznał siebie w piaskownicy i uśmiechniętych rodziców na ławce obok, z Mańką na kolanach.

— Porządkuję, póki pamiętam, co, gdzie, kiedy i z kim! — odparła, zdejmując niebieski, kwiecisty fartuszek. — O, tu urodziny wuja Zbigniewa — wskazała na czarno-białe zdjęcie, ze zgromadzonymi wokół niewielkiego stołu ludźmi. Wszyscy wyglądali na zadowolonych, trzymając w rękach proste kieliszki z przeźroczystą zawartością.

— Ale śmieszne fryzury — stwierdziła Mania, widząc nastroszone włosy i podkręcone grzywki.

— Trwała to był krzyk mody! I te szerokie w ramionach marynarki.

— Tęsknisz czasem za PRL-em? — zapytał Janek, przewracając karty albumu.

— Zupełnie nie. Tęsknie za atmosferą, za relacjami, nie za PRL-em — odparła kobieta, przynosząc do pokoju tacę ze szklankami w koszyczkach.

— Opowiedz.

— O czym, kochanieńki?

— Jak to wtedy było? W tych szalonych latach osiemdziesiątych.

— Było, och było... — Babcia usiadła i nieco zapadła się w wysłużonym fotelu. Zaplotła ręce na brzuchu i zaczęła swoją opowieść: — Było inaczej. Początek jawił się bardzo dobrze. Powstała Solidarność, dziadek jakimś cudem zdobył dużego fiata! Beżowy. Rok później postrzelono naszego papieża, a gnojki wprowadziły stan wojenny. W nocy internowali niewygodnych ludzi, wyciągali z łóżka i wywozili. Bóg jeden wie, ilu ludzi straciło życie w tym czasie. Wasza mama miała wtedy osiem lat i była wielce oburzona, że zamiast jej Teleranka w telewizji pojawił się brzydki pan w wojskowym stroju z okularami na pół twarzy. — Na samo wspomnienie miny córki, kobieta zaczęła się śmiać. — Jednak to, co mówił, wcale nas nie rozbawiło — dodała, odchrząkując. — Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią — zacytowała, recytując z pamięci początek wystąpienia Jaruzelskiego. — Dalej leciała sama propaganda. Jak dziś pamiętam ten wielki, ciemny, hałasujący kształt sunący po ulicy, czyli najprawdziwszy czołg pod naszymi oknami. Wprowadzili zakaz zgromadzeń, strajków i wszelkiej działalności społecznej. W telewizji w kółko leciał jedynie komunikat. Telefony głuche. Na szczęście na dłuższą metę to im nie wyszło i włączyli telefony, chociaż za każdym razem w słuchawce pojawiał się głos „rozmowa kontrolowana”. Do tego doszła godzina milicyjna i ograniczenia w poruszaniu się. Mięso, mąkę, mleko dla niemowlaków znów wprowadzili na kartki.

— To straszne! Wcale nie szalone — stwierdziła Mania, sięgając po herbatę. Spojrzała na brata ze wzrokiem pełnym niezrozumienia.

— To prawda, początki były trudne. Robotnicy zaczęli strajkować. Gdańsk, kopalnia Wujek. Władza tłumiła, jak mogła. Społeczeństwo jednak nie oponowało aż tak mocno. Nosili oporniki, spóźniali się do pracy. Gdzieś czasem pojawiały się napisy, ale władze szybko je zamalowywały. Mieliśmy jeszcze Radio Wolna Europa, jedyne miejsce, gdzie można było jeszcze spodziewać się prawdy. Żyliśmy jak się dało i czym się dało. Na szczęście miałam znajomą w obuwniczym, więc i buty na zimę zawsze się znajdowały, chociaż może nie zawsze w oczekiwanym rozmiarze. Jak dało się co wymienić, wymienialiśmy! Ale bez znajomości ani rusz! Potem, po dwóch szarych latach, odwołali nam ten swoisty stan podgorączkowy. Zaczęły się wasze dresy ortalionowe, pojawili się punkowie i rozszaleli rockmeni, a na dokładkę muzyka podwórkowa. Wasi rodzice zaczęli łazić na podwórko z magnetofonem i puszczali, co się dało! Im byli starsi, tym częściej latali na giełdę i przynosili jakieś piraty. Potem zaczęły się dyskoteki, aerobik.

— Chciałbym się przenieść chociaż na jeden dzień — westchnął marzycielsko Janek, odkładając zdjęcie na kupkę.

— Oj, uważaj na takie życzenia kochanieńki — mruknęła, zdmuchując kopcącą świeczkę na kredensie. Wyszła z salonu, słysząc gwiżdżący w kuchni czajnik.

Mańka przebrała albumy, wybierając ten na samym dole, którego jeszcze nigdy nie widziała. Tym razem jednak nie było czego podziwiać. Czołgi, strajkujące tłumy, robotnicy podczas przerwy oraz kartki wypełniały stronice. Janek dokładnie oglądał każdą fotografię, miał nawet wrażenie, że niektóre się ruszają. Przełożył ujęcie z czołgiem i chwycił następne.

Biała poświata błysnęła ze zdjęcia. Janek szeroko otworzył oczy, ale nie był w stanie nic zrobić. Po chwili w salonie nikogo nie było.

fragment opowiadania "Misja: DOMÓWKA" Hanny Gruszeckiej

 

 

Chcecie dowiedzieć się co stało się dalej i przeżyć z naszymi bohaterami niezapomnianą przygodę? - 11.11 weźcie udział w Patriotycznej Grze Miejskiej "Pełni wdzięczności za dar NIEPODLEGŁOŚCI 6.0"!!!

Zapisy na wersję tradycyjną tylko do końca dnia dzisiejszego (7.11), a na wersję online do 10.11.

Więcej informacji i formularz zapisów znajdziecie tutaj

© Związek Dużych Rodzin "Trzy Plus"

Realizacja: A.Net.pl
Wesprzyj nas
1,5 procent
Newsletter